Uwielbiam płakać ze śmiechu.
Tak, uwielbiam.
Dzięki Jednemu takiemu któremu obietnicę złożyłam prawie 6 lat temu
jest to możliwe a nawet zagwarantowane.
Day by day by day by day - popłynę tu tekstem z przygłupawej komedii :)
Gdyby ktoś zapytał mnie dlaczego właśnie ON wśród wielu za :) na jednym z pierwszych miejsc wymieniłabym to, że nikt mnie tak nie rozśmiesza.
Z nikim i nigdy tak się nie śmiałam.
Seriously!
Ale nie o tym nie o tym nie o tym ....
Pojechaliśmy dziś do wielkiego lubelskiego sklepu z akcesoriami dla Dzieci na literkę R.
Nie lubię tam jeździć ale Małżon twierdzi, że sklep dobrze wyposażony no to jedziemy.
Chodzimy i chodzimy - gryzaki, zabawki, smoczki a za nami ciągnie się smród.
Małżon nie wytrzymuje: "Ty, to chyba Leon"
Ja: "No pierdzi tak dziś cały dzień"
Mąż: "Myślę, że to coś więcej niż zwykłe pierdy"
Idziemy do kasy i pytamy o miejsce do przewinięcia, smród coraz większy, ludzie od nas uciekają.
Średnio miła Pani informuje mnie, że miejsca takiego nie ma.
What???!!!!
Ludzie, to nie jakieś srongo bongo! Toż to must have powinien być i basta!
Masakra! I to jeszcze w miejscu z artykułami dla Dzieci.
No ale.
Idziemy do auta więc.
Udaję, że szukam pieluszek i chusteczek do tyłka i tym samym wrabiam Małżona w przewijanie.
Domykam drzwi i widzę tylko Jego usta poruszające się w znajomym mi: "Ty przebiegła Gabrieloooo"
Leon macha nóżkami niewzruszony, Mąż robi do mnie dziwne miny i wyrzuca coraz to
większą ilość chusteczek a ja parskam ze śmiechu.
W końcu sukces.
Mąż:"Dobra Karola, Twoja kolej, ubierasz Go"
W trakcie ubierania okazuje się, że: ucierpiały jeansy (jeansów na zmianę nie mam, sorry)
i bodziak z królem Elvisem a gdy już nowego bodziaka założyłam
odzywa się Małżon: "aaa i jeszcze skarpetki sobie ufaflunił".
Nie noo - skarpetki?
Dobrze, że to sklep z artykułami dziecięcymi.
Leon wraca więc do domu bez spodni za to w nowych skarpetach, uśmiechnięty i szczęśliwy.
Niby taka kupa a tyle śmiechu.