piątek, 26 września 2014

Pół roku

Pół roku - tyle dziś skończyła Zosia.
Ciężko w to uwierzyć ale no tak jest.
Zosia rozwaliła dziś system - razem ze swoją Mamą i Dziadkiem swym 
była na ważnym spotkaniu z ważnym Panem Prezesem
i pomogła załatwić super ważną sprawę.
Pan Prezes popłynął:)
Załatwiła go swym spokojem i uśmiechem.

Córkowość. Dziewczyńskość. Damulowatość.
Uwielbiam.

Dziś podzieliliśmy się na dwie Drużyny.
Męską i Żeńską.
Zdrowe to i potrzebne.
Męska pojechała na rajd nadwiślański i nocuje u Dziadków,
Damska włóczyła się, gościła, cieszyła, bawiła, odpoczywała.

Zosiu, półroczna Księżniczko rozwalasz mnie swym uśmiechem,
cieszysz nowymi umiejętnościami, 
radujesz serce patrzeniem na Leona.
Leonku, 21 miesięczny dziś Synku - Siamosia wstała! Tak mnie dziś powitałeś.
Żywe złoto i srebro w jednym.
Leo&Zo - moja Drużyna!














środa, 24 września 2014

Taaaaka sobota

Kilka lat temu - no dobra - dziewięć, stałam w szkockiej budce telefonicznej
bałamucąc przyszłego Męża przeuroczą rozmową.
Gadamy, gadamy, miło, fajnie ale co ja widzę: idzie Sean. 
Sean Connery.
Stan: posiurana.
(rozmowy nie przerwałam a po dziś dzień nieliczni wierzą w tę historię:)
Do czego zmierzam?
Ów stan posiurania towarzyszył mi kilka dni temu jak napisała do mnie Baśka,że przyjeżdża Monika, Monika czyli Tekstualna
i czy idę z Nimi na kawę.
O żesz w mordę! Cudnie!
Moja Idolka!
Bloga Tekstualnej czytam pasjami, od prawie dwóch lat.
Szanuję, podziwiam, no kręci mnie i tyle.
Było fantastycznie: kawa, ciacho, spacer lubelską Starówką.
Dziękuję Dziewczyny za super spędzone popołudnie!
I dziękuję Mężowi, że ciągle mówił: Karola, uspokój emocjonalność
bo dzięki temu jako tako się zachowywałam.








 

poniedziałek, 15 września 2014

Siedem

Siedem lat temu śpiewał James Blunt kiedy Mama i Siostry dopinały moją suknię ślubną.
Śpiewał, że here we go again.
Siedem lat!
O żesz w mordę, że tyle jestem Żoną.
Wczoraj jedna z moich ulubionych Blogerek napisała mi, że bardzo nas lubi razem.
Ja też. Takich nas lubię najbardziej.

Mężu mój, który nie lubisz uzewnętrzniania i mojej zbytniej otwartości
i ekshibicjonizmu nabytego - 
dziękuję, że zawsze mnie rozbawiasz, 
że do łez śmieję się z Twoich specyficznych żartów,
 że trafiasz zawsze w sedno.
Dziękuję, że cierpliwie znosisz występy cyrkowe, tragikomedie i dąso-pląsy.
Dziękuję za Twoją mądrość, siłę, elokwencję.
Za burzę mózgów kiedy trzeba, za silne ramię.
Dziękuję za Dwa Skarby, które spokojnie śpią kiedy to piszę.
I za to, że idąc dziś z Tobą na kolację wciąż mam te motyle w brzuchu, 
wciąż nie mam się w co ubrać i wciąż zachwyca mnie fakt jak dobrze iść razem. 
Za rękę. W tym samym kierunku. Czasem kulejąc. Ale razem.