czwartek, 26 czerwca 2014

List do Dzieci

Kochane Miluchy,
dziś Wasz dzień. 
26.
Każdego miesiąca jest on Wasz po prostu.
Leoncjuszu kończysz dziś półtora roku a Ty Lusesitko 3 miesiące.

Tyle słów, myśli w lokowanej głowie Matki.

Leonku,
  kręcony loczku, żywe sreberko.
Jesteś szybki, bardzo.
Ty nie biegasz, Ty latasz.
Kiedy byłeś jeszcze w moim brzuchu Siostra Twoja Cioteczna Helenka zarządziła 
byś nazywany był Misio Kutesio.
Życie zweryfikowało no i mówią na Ciebie Lele.
Ty sam też się tak nazywasz.
Just Lele.
Mówisz - dużo. Babcia Ania podczas spaceru z Tobą spotkała inną Babcię 
z dziewczynką w Twoim wieku. 
Chwaliła się, że tamta mała taka rezolutna, że tak dużo mówi.
Dopóki nie usłyszała Ciebie.
Nie porównuję, nie chwalę się Waszymi umiejętnościami.
A jednak polonistyczne tfuj naleciałości Waszej Matki pozwalają twierdzić, że
trudne językowo przeszkody pokonujesz z łatwością. I figlarnie.
Mówisz Hele do Siostry Ciotecznej, dzień - kiedy odsłaniamy rano rolety,
przepięknie dźwięczące Ciocia, alarm ze śmiesznie brzmiącym r.
Tata Twój mówi, że łatwość nawiązywania kontaktów odziedziczyłeś po Matce
i to, że dużo mówisz też.
Cieszy mnie to.
I to też, że śpisz w swoim pokoju. Sam.
Do 5 nad ranem każdego dnia, potem dosypiasz z nami.
Zuch Chłopak.

Sofijko,
moja Córciu.
Otworzyłaś nieznane pokłady miłości w sercu Twej Matki.
Uśmiech Twój moim napędem każdego dnia.
Gaworzysz.
Pewnie już jakieś 6kg i ponad 62cm szczęścia.
Mam wrażenie, że rozwój Twój następuje bardzo szybko.
Jesteś taką kontaktową Dziewczynką.
Dameską, Damulką.
Przesypiasz noce, całe!!!! Od miesiąca.
Kąpiemy, karmię Cię piersią swą, całuję i wychodzę.
Zasypiasz sama.
To dla mnie totalnie wyjątkowe.
Lubię Cię w sukienkach, lubię nawet ten róż, który Ci przyodziewam.

Mam nadzieję, że będziecie pięknie wspominać swoje dzieciństwo,
że relaksu to czas i odkrywania pięknego świata.
Bo on może być piękny.
Tak chcę Was z nim zapoznać.

Pisałam to już wielokrotnie i znów powtórzę - tu i teraz jest wyjątkowe.

Wspominam co robiłam rok i dwa i trzy lata temu o tej porze.
I lat siedem.
Siedem lat temu obroniłam swą pracę magisterską i przystąpiłam do wytężonych
przygotowań przedślubnych.
Dwa lata temu leciałam z Leonem w brzuchu do Szkocji na ślub Przyjaciół,
w tamtym roku w tym czasie poczęła się Zosia.
A dziś? Dziś ogarnęłam dom, jakieś tam projekty w corelu,
śmiałam się z Wami, oglądałam baję z Leonem, dałam jeść, położyłam spać,
pojechaliśmy do Dziadków, daliście czadu w aucie. 
Zwyczajność jest fajna. A z Wami staje się wyjątkowa.


W tle krajobraz jak po bitwie ale przynajmniej jest au naturel.
Wy dziś:)


















 
 
 
 
 

poniedziałek, 16 czerwca 2014

W biegu

W ciągłym biegu.
Tak w największym skrócie wygląda nasze życie.
Nie narzekam, ja to lubię.
Taka jestem.
Powsinoga.

Wiele planów, marzeń - wszystko i tak wpada pod dyktat naszej uroczej Dwójki.
Dzieci mają swój tajming.
Nic na siłę.

I tak weekend. Warszawa. Moje zawsze niespełnione marzenie.
Mnóstwo planów.
 Postać choć chwilę pod Stadionem gdy śpiewają Kings of Lion,
pójść na Targ śniadaniowy, przebiec ulubione stoiska na Targach Mom&Baby, 
napić się kawy na Saskiej Kępie,
odwiedzić Polski Ciuch, 
pospacerować po Polach Mokotowskich.
Dupa.
Bywa.

Jest za to rodzinnie, swojsko, miło.
Jest Siostra i Jej Mąż, miłe śniadanie, 
widok moich Dzieci w innych, także kochających ramionach.
Jest Przyjaciółka i Bern i Kredkafe.
Jest bieg za Leonem w Parku Ujazdowskim.
Jest Stary Mokotów i spacer.
Jest Jeff's i świetne jedzenie.

W drodze powrotnej odwracam głowę.
Dwa foteliki obok siebie.
Leon jedną rączką w dziurę, którą zrobił sobie w portkach wsmarowuje banana
drugą rączką trzyma Zofię za rączkę, śmieje się i mówi: Nionia, Nionia.

I tak: nic innego może teraz nie istnieć.
Proste.











 

czwartek, 12 czerwca 2014

Migawki

Umieć łapać tu i teraz.
To byłoby coś!

Jest 1:20, mój dzień dobiega końca.
Podróż z Leo i Zo przefantastyczną komunikacją miejską z 3 przesiadkami,
cały dzień zabaw z Rodzeństwem Ciotecznym, 
zakupy, mycie, karmienie,
moja wolna netowa chwila i dalej pranie, sprzątanie i przerobienie 3kg truskawek
i oto jestem.
Szczęśliwa.
Zmęczona, nie umęczona, uśmiechnięta, nieco styrana, jestem!

Tak brakuje mi mojego miejsca w sieci.
Mojej pisaniny, moich listów do Dzieci.
Zdjęć.
Ale po prostu czasem padam.

Tyle się dzieje.
Chłonę każdą chwilę.
Każde nowe słowo Leona, każdy uśmiech Zosi.

Córka moja Złotopiórka, wspaniała Dziewczyna 
no ... Ona ...
to już oficjalne ....
przesypia całe noce!!!!
I tak od dwóch tygodni.
Szczęście moje nie zna granic:)
Tak! Ja  śpię! (nocna obsługa Leona - Pan Tata)
Zosia jest idealna, pod każdym względem.
Nachwalić się Jej nie mogę.

Leon Syn mój, aparacik, cwaniaczek mały, kręcony lok
rokował na spokojnego, łagodnego Chłopinę.
Otóż tak nie jest.
Leon, birbant, złoty Chłopiec,
niespokojny duch, szybki i wrażliwy.
Mały Człowiek.
Moja Siostra mówi, że dokładnie takie jest Jej wyobrażenie o mnie z dzieciństwa.
Typ gwiazdy - lubi występować:)
Just like Mummy:)

Chwilo trwaj.
Mamy już w najbliższym otoczeniu 5 Maluchów - 2 moje i 3 Sis.
Oni mają siebie.
Rosną sobie koło siebie, każde inne, każde urocze.

Czasem chciałabym coś zrobić tylko dla siebie,
pójść gdzieś sama,
spotkać się na kawę i długie ploty,
obejrzeć film w kinie
ale 
czym to jest w porównaniu z obcowaniem z radością absolutną?!



nasze insta migawki

























niedziela, 1 czerwca 2014

1 czerwca

Dzieci,
Leoncjuszu i Sofijko,
życzę Wam
żeby każdy dzień był dla Was dniem Dziecka,
żebyście zawsze mieli przecudne poczucie, że są silne ramiona w które możecie upadać.
Życzę Wam beztroskiego chichotu, 
mrużenia oczu do słońca tak często jak to możliwe,
świętego niczym nie zmąconego spokoju.

Mama