wtorek, 26 lutego 2013

Leoś kończy 2 miesiące

Czas płynie jak szalony.
Leosiek kończy dziś 2 miesiące!
Coraz lepiej się już znamy i rozumiemy.
Kluseczek waży prawie 5kg i ma teraz 59cm.
Od kilku tygodni się uśmiecha - najchętniej do szafy i lampy ale zawsze :)




Sesję zasponsorował Wujek T. a bodziaka Ciocia M. którym to z tego miejsca serdecznie dziękujemy.


sobota, 23 lutego 2013

Sobotni gag ;)

Nie ma to jak dobrze rozpoczac dzien! Nakarmilam Malego i oddalam R zeby go przewinal. Slysze zaraz z pokoju obok: " osz Ty w morde misia kopany " . Ja: "no i co takiego sie stalo?" R:  " no jak to co? znowu mnie zalal, chodz pomoc" . No to sie zwlekam z lozka i ide. Sytuacja opanowana. Gdy wracam do lozka slysze  R szepczacego do Leona : " moglys zagrac w zemscie Bobasa"

wtorek, 19 lutego 2013

M jak Mama

Ogarnęła mnie miłość przeogromna i postanowiłam o tym napisać :)
Trzymam w rękach te 4,5 kilo szczęścia i zastanawiam się kim byłam i gdzie byłam wcześniej?
Teraz jestem Mamą.
Każdego dnia wstaję i zaglądam do kołyski upewniając się czy to nie bajka - no ok w nocy nie zaglądam, z zamkniętymi oczami i wkurzona biorę małego Groszka do karmienia :)
Brakuje mi pracy, biegu w którym lubię żyć, zadań, działania, tabunów ludzi.
Tempo na które musiałam się przestawić jest zupełnie inne i dyktowane innymi potrzebami.
Nie wyobrażam sobie jednak by moje, nasze życie mogłoby teraz wyglądać inaczej.
Synku - dzięki Tobie nabrałam pokory, siły, odwagi, dzięki Tobie uczę się siebie, cenię czas, ludzi.
Dziękuję!
I ani słowa więcej bo sądząc po załączonym obrazku wcale Ci to nie w smak :)


środa, 13 lutego 2013

Dzień z życia Pana Leona

Wstaliśmy dziś o 9.00.
Niby wszystko ładnie pięknie ale przed tą 9-tą były 4 nocne pobudki, skargi i zażalenia składane przez Syna w postaci łkania i biadolenia, kilka par śpiochów do zmiany i kilka pampersów a na koniec z pozycji przewijaka żywa dyskusja ze zwierzętami znajdującymi się na tapecie w pokoiku Leosia.
Jak na 7-tyg dziecko Leon wydaje z siebie już bardzo dźwięków :)
Po kilkukrotnym porannym karmieniu, złapaniu przeze mnie w locie kanapki i zimnej herbaty, gapieniu się na siebie i zabiegach kosmetycznych Mały zasnął w czeluściach dżungli - huśtawki a ja sprintem udałam się pod prysznic przerywając telefoniczną konferencję z moją Siostrą P i jednoczesne odpisywanie na firmowa korespondencję.
Kiedy robiłam make up Leoś postanowił się obudzić i dość głośno dawał mi do zrozumienia, że jedna warstwa tuszu do rzęs w zupełności wystarczy.
Kolejne karmienie, kolejne śpiochy i kurczy nam się czas bo o 12 mamy autobus.
Ledwo zdążyliśmy bo w 11 minut uwinąć się by wyjść z wózkiem, kupić bilet u wrednej dziewczynki (zawsze twierdzi, że nie ma wydać :) ) i dobiec na przystanek to nie lada wyczyn.
Tak jak planowaliśmy na posypanie głowy popiołem zdążyliśmy, Leonek w kościele spał niewzruszony lekko ożywiając się tylko na dźwięk organów. O wiele żywsze były za to spotkane dzieci mojej Siostry - 2,5 letnia H. i prawie 8- miesięczny K - H. biegła przez pół kościoła z pieniążkiem na tacę bo nie została zauważona a K. machał nóżkami, rączkami, ślinił się i wisiał nad wózkiem Leonka.
Po kościele do Plazy na szybkie zakupy - niedziałająca winda nie ułatwiła tego zadania :)
W jednym sklepie zahaczyliśmy wózkiem i zwaliliśmy 5 pudeł z butami, w drugim kilka koszul z wieszaków, w kolejnym w ruch poszły dziecięce zabawki.
W sklepie z mega seksowną bielizną do karmienia :) nie było miejsca by do przymierzalni wejść z wózkiem, obsługująca mnie Pani pomagała mi wybrać ten konieczny asortyment a Leona pilnował przedstawiciel handlowy, który właśnie do Pani przyjechał :).
Po Plazie sprintem do rodzinnej firmy zobaczyć jak tam co tam?
Szef wszystkich Szefów stwierdził dziś, że strach pomyśleć gdzie trzeba nas będzie szukać jak tylko zrobi się cieplej :) Mały w rodzinnej firmie czuje się dobrze, rozgląda się, uśmiecha.
Fotel, który służył mi do odpoczynku gdy miałam już duży brzuch służy teraz do karmienia.
W końcu po nas, dwóch włóczykijów przyjeżdża R.
W domu ja szykuję obiado-kolację, Tata z Synem oglądają książeczkę dla niemowlaków, edukują się na macie edukacyjnej w końcu kąpią i po niewielkich negocjacjach (herbatka koperkowa musi być!) idą spać a ja mam właśnie czas dla siebie. Ot, zwykły dzień :)


środa, 6 lutego 2013

Przyszedł facet z synem do doktora ...

a raczej do uroczej Pani Doktor :)
Z racji, że nasza przychodnia jest bardzo blisko i bardzo miła Pani z rejestracji zadzwoniła, żebyśmy nie musieli czekać z chorymi ludźmi, żeby przyjść i zważyć Leonka.
Nastąpiło to dość nieoczekiwanie i tak: Leoś został szybko przez Tatę ubrany w pokazowe śpiochy,
sam R. migusiem wskoczył w nową nieśmiganą koszulę a ja no cóż - tak jak stałam w dresach,
z włosiem każdym w inną stronę (to akurat nie nowość) na prędce kompletująca książeczkę zdrowia, pampersy, chustki do tyłka, ubranie na zmianę i jeszcze kilka innych rzeczy by się znalazło na tej liście.
Po wejściu do gabinetu jakie było zdziwienie gdy ujrzałam nie "naszą" Panią Doktor a urodziwą, długonogą, w mini seksi kiecce Panią Doktor z nienagannym make'up-em. Jaka była radość R. pisać nie muszę :)
I zaczęło się co nieuniknione - R. położył Leosia na wagę, Mały się rozgląda, Pani Doktor: "Jaki on śliczny i grzeczny" R: "Zupełnie jak tatuś", ja milczę i przewracam gałkami. Leo ma dość ważenia i pokazuje język,
R: "Synku nie pokazuj języka Pani Doktor, to nieładnie" Pani Doktor: "Ha ha ha , hi hi hi i pewnie jeszcze będzie dowcipny po Tatusiu". Chrzącham więc co by przypomnieć o swoim istnieniu choć wiem, że w tych dresach nie mam co się wyrywać :) Pełna żenady wizyta dobiega końca, R. zachwycony zapowiada, że zawsze będzie z Synem chodził do lekarza ja wyrażam nadzieję, że "nasza" Pani Doktor szybko powróci z urlopu :)