czwartek, 26 marca 2015

Córeczko

Jest coś magicznego w posiadaniu Córki.
Dziewczyńskość, znienawidzony wcześniej kolor różowy, totalnie inny rodzaj bliskości.
Ktoś mi ostatnio napisał, że tak się właśnie dzieje, gdy Mama Syna rodzi Córkę.
Coś w tym jest.

Wydarzenia, które miały miejsce dokładnie rok temu są mi ciągle tak bliskie i prawie namacalne.
Widzę rocznego Leona machającego małą rączką przez kuchenne okno,
izbę przyjęć przy al. Kraśnickiej,
moje nogi w ulubionych czarnych Reebokach,
widzę Twojego Tatę - dzielnego i szczęśliwego,
widzę swoją Siostrę, która w ósmym miesiącu swojej ciąży przychodzi by mi towarzyszyć.

Badania, piżama, porodówka, moja nowa przyjaciółka Oksy Oksi,
wspaniała Pani Doktor i Położna.
I mimo, że krzyczę, że już nie chcę, że ja już może do domu
to po godzinie i 35 minutach i 10!!! minutach właściwego porodu pojawiasz się
TY. 
Czekam na pierwszy krzyk, kładą mi Ciebie na brzuchu,
taką ciepłą, milutką a Ty tak na mnie patrzysz - tak ufnie.
I komentarze, że jestem stworzona do rodzenia Dzieci.

Ten rok minął tak szybko.
Bez kolek, nadmiernego cierpienia w związku z ząbkowaniem.
Rok karmienia piersią i wszelakiej szczęśliwości.

To jest inny świat, inny wymiar tęczy i czasu.

Od roku mam Was dwoje.
Syna i Córkę.
Tak innych a tak podobnych.

Różny czas za nami.
Latania ze szczęścia pod sufitem prawie i doła zalanego łzami.
Lajf.

Maleńka,
zmieniłaś mnie.
Miłość do Ciebie mnie zmieniła.

Jesteś moim promykiem, moją Księżniczką,
 śliczną Dziewczynką o czułości wielkiej,
jesteś każdego dnia uśmiechem,
jesteś mądra i sprytna, silna i krucha jednocześnie.

Będę za Ciebie dziękować każdego dnia.

Rośnij zdrowa,
otaczaj się pięknem,
bądź szczęśliwa.

Tyle dziś we mnie uczuć.
A Ty to wszystko wiesz.
I na dobranoc gdy Ci śpiewam wyjmujesz smoka z buzi i całujesz mnie w czoło.
Wow.

Zosiu, Zo, Zosieńko,
Pietrochno, Komandofoczko
dziękuję, że pojawiłaś się w naszym życiu.
To przepiękny prezent jaki dostaję każdego dnia.