Dzień Mamy.
Każdego dnia właściwie go obchodzę.
Ten dzisiejszy, wyjątkowy, z kwiatami i tysiącem jeszcze piękniejszych uśmiechów moich Dzieci.
Najpiękniejsza i zarazem najtrudniejsza rola. Rola życia.
Dziś było pięknie.
Na chwilę wyłączyłam się, czytałam, marzyłam.
I wtem: chlust. I znów.
Biegnę, pytam: co tu się dzieje?
Leon: aaaa wylewam wodę z butelki a Ziosia zliziuje z podłogi.
Długa była droga do mojego macierzyństwa.
Z jednej strony odbieram je jako bardzo świadome, z drugiej tysiące rzeczy wciąż mnie zaskakuje.
Czasem jestem ogarniętą pozbieraną Mamą, czasem ryczącą jako trzeci głos z moimi Dziećmi.
Bywa pięknie, bywa cholernie ciężko.
Takie są fakty.
Bycie Mamą dało mi jeszcze twardsze dupsko,
dało mi trochę siwych włosów,
dało śmiech do łez jak dziś z tej podłogi oblizywanej przez Zofię,
dało nieprzespane noce i wory pod oczami,
dało energię i siłę do przenoszenia ciężarów,
dało niesamowite poczucie, że jestem odpowiedzialna za czyjeś życie.
Dla moich Dzieci jestem najlepszą Mamą jaką mogą mieć.
Niedoskonałą, często z kokonem na głowie, zawsze ze "zrobionymi" paznokciami,
czasem z fochem, z bolącą głową, Mamą orkiestrą.
Jak dobrze jest być Mamą.